droga moja się urywa
nad przepaścią nieuniknioną
gaśnie to co było takie piękne
jak płatki zwiędłych kwiatów
jeszcze węgle się żarzą
w ognisku miłości
liście jeszcze nie spadły umęczone życiem
tylko żal że już tak mało czasu
we mgle rozpływa się nadzieja
stopy ust nie znajdą
wykrzywionych bólem
w dłoniach gaśnie światło
spójrz w kolorową otchłań
gdzie stoi grób mej matki
niedługo ja tam będę
ze zwiędłą różą w ręku